Sławkowski Szczyt – porażka.

Piątkowy wieczór to idealna pora na wskoczenie w dresik, piwko i przeglądanie leżących na dysku zdjęć z różnych wycieczek. A to przywołuje różne wspomnienia i dzisiaj podzielę się jednym z wyprawy w Tatry słowackie.

Urlop na Słowacji postanowiliśmy rozpocząć szlakiem na Sławkowski Szczyt, który uważany jest za raczej łatwy. Start znajdował się niedaleko miejsca, w którym mieszkaliśmy, a trasa wyliczona była na około 10 godzin. Sławek okazał się toporny i żmudny, a może to my przeceniliśmy nasze możliwości. Zanotowaliśmy naszą pierwszą porażkę w Tatrach.

Sławkowski Szczyt (2452 m.n.p.m.) to trzeci najwyższy tatrzański szczyt, na który możemy dotrzeć szlakiem. Ma on kolor niebieski, a suma podejść wynosi 1467 m. Nie jest to szlak technicznie trudny, ale w kilku miejscach osoby bojące się wysokości mogą się zestresować. Na pewno jest to wyczerpująca wyprawa pod względem fizycznym i psychicznym. Idziemy nieustannie pod górę – ciągle i wciąż i nadal. Droga jest po prostu monotonna, zwłaszcza w tej pierwszej fazie “leśnej”. Później pojawiają się pierwsze głazy i to urozmaicenie poprawia morale, ale przed nami jeszcze długa droga.

Nasz nocleg znajdował się w Tatrzańskiej Leśnej, oddalonej o dwa przystanki kolejki od Starego Smokovca, z którego rozpoczynaliśmy marsz. Już na początku miałam poczucie, że jesteśmy spóźnieni, że jest trochę za ciepło, a z oddali widać było odsłonięte, nasłonecznione zbocza Sławka. Początkowo droga prowadziła przez las, w którym znajdziemy jedyne źródełko wody na trasie. Warto skorzystać z okazji i uzupełnić butelki do pełna, bo w okresie letnim możemy usmażyć się na skwarkę.

Kolejka Stary Smokowiec – Hrebienok

Jeśli chcielibyście choć trochę ułatwić i skrócić sobie wędrówkę, możecie podjechać kolejką. Wydaje się to niewielkim odcinkiem, ale myślę, że warto. My skorzystaliśmy z tej opcji w drodze powrotnej ze Sławka.
Ceny biletów wahają się dla dorosłych od 9 do 7 euro, a młodzieży od 8 do 6 euro. Te i inne bilety możecie kupić w kasie lub online.

Na szlaku znajdziemy miejsce widokowe Maksymiliankę, z tablicą opisującą piękną panoramę górską. Takie widoki dodają energii, która się bardzo przyda, bo przed nami druga połowa drogi. Wszyscy razem dotarliśmy do Sławkowskiego Nosa (2273 m.n.p.m.), skąd rozpościera się cudowny widok na Dolinę Zimnej Wody i otaczające ją szczyty. Byliśmy już mocno zmęczeni, a kalkulacja wodna i energetyczna nie wypadała zbyt optymistycznie. Postanowiliśmy się nie poddawać i zobaczyć co będzie dalej. Pożegnaliśmy się z towarzyszami wędrówki i razem z Pawłem poszliśmy dalej. Teraz gdy patrzę na trasę z perspektywy kanapy to pluję sobie w brodę. Szliśmy jeszcze z 30 minut, co oznacza, że szczyt był w zasięgu nóg – ledwie rzut beretem – wystarczyło jakieś 15-20 minut. Ale każdy krok w górę to później krok w dół. Niestety nie udało się, ból stawów i brak wody po prostu nas przerósł i podjęliśmy trudną decyzję o zawróceniu.

No ale jak to mówią: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. To na pewno lekcja dla nas, no i może przestroga dla innych, którzy wybierają się w Wysokie Tatry w tzw. “adidasach”. I nie chodzi tu o obuwie, ale o podejście do całej wycieczki. My możemy wypunktować nasze błędy, a wśród nich: za mała ilość wody, zdecydowanie późny start i złe rozłożenie sił. Postawiliśmy na to, żeby plecaki były lekkie, ale nie przewidzieliśmy tego, że na trasie może nie być źródełek, z których zawsze korzystamy. Co widzieliśmy i co przeżyliśmy na tym szlaku to nasze, a z Wami dzielimy się zdjęciami, bo na brak fotogenicznych widoków nie mogę narzekać.

Jest dużo czynników, które mogą wpłynąć na powodzenie wycieczki początkującego turysty. Sprawdźcie, co naszym zdaniem powinno się zabrać do plecaka i jak się przygotować do wyjścia w góry. Z czasem nabierzecie doświadczenia i będziecie wiedzieć co jest dla was przydatne w górach

  • Warto zaplanować wycieczkę tak, aby zahaczyć o schronisko – ciepły posiłek lub nawet herbata podnosi morale i dodaje sił!
  • Do orientacyjnych czasów zawartych na mapach doliczcie czas na przerwy i margines bezpieczeństwa. Zawsze lepiej założyć, że będziecie później i wyjść skoro świt, niż wzywać TOPR, bo nagle zrobi się ciemno, zimno i zgubicie się na szlaku – siara. W Tatrach zawsze nam schodziło dłużej w niż zakładaliśmy – domyślam się, że robienie miliona zdjęć również ma na to spory wpływ:).
  • Woda, woda, woda! Lepiej jak jest więcej!
  • Słodycze – weźcie kilka sztuk słodyczków do plecaka, niekoniecznie tabliczkę czekolady, która się na 100% roztopi latem. Może cukierek, albo baton energetyczny – troszkę endorfin zawsze się przyda!
  • Ciuchy na każdą pogodę – raz jest gorąco, raz zimno, pada, wieje, a później znowu wychodzi słońce. Ubieramy się na cebulę, wybieramy kurtkę z polarem, który można szybko odpiąć. Wybieramy materiały, które szybko schną – koszulki z bawełny to zły pomysł. Mokre szybko się ochładzają i takie obleśne przylepiają do pleców. Nie ryzykujcie chorobą, skoro macie długą listę szczytów do zdobycia! Warto również założyć komin z lekkiego materiału, który może ochronić uszy przed wiatrem. Jeśli wiemy, że na drodze pojawią się łańcuchy, to weźmy rękawiczki, takie lekkie rowerowe dadzą radę na początek.
  • Kije trekkingowe- trochę odciążają i pomagają uporać się z terenem.
  • Latarka czołówka – trzymajcie zawsze w plecaku!
  • Pytajcie innych, gdzie jesteście, jak daleko do wybranego szczytu lub schroniska i jak wygląda sytuacja na szlaku, zwłaszcza jeśli macie wątpliwości czy zdążycie.