Jeśli macie ochotę odwiedzić miejsce gdzie całe wasze ciało i duch odpocznie od miejskiego życia wybierzcie się na Podlasie. Zarezerwujcie kilka dni na spędzenie czasu własnie w głuszy Biebrzańskiego Parku Narodowego. Niespiesznie pospacerujcie po trasach pieszych, a wieczorem odpalcie ognisko. W tym miejscu na prawdę słychać ciszę.
Nasz urlop w Biebrzańskim Parku Narodowym
Ten magiczny zakątek Polski był moim marzeniem już od dawna. Wydawał się byś idealną okazją do odklejenia się od monitorów i choć przez chwilę doświadczenia uczucia absolutnego spokoju. Po odwiedzeniu podlaskich wsi, puszczy i łąk czuję, że w moich żyłach płynie zielona krew, a w uszach świergoli setka ptaków. Jednym z naszych przystanków był Biebrzański Park Narodowy, miejsce gdzie króluje przyroda.
Biebrzański Park Narodowy to największy park narodowy w Polsce, którego sercem jest rzeka Biebrza. Najcenniejszym walorem przyrodniczym są mokradła, bagna i torfowiska – najrozleglejsze błocko w tej części Europy! Te tereny zamieszkują ptaki wodno-błotne (około 270 gatunków), które świergolą na tysiące gardeł zwłaszcza gdy wstaje słońce. Jeśli wybierzemy się na spacer, zwłaszcza o świcie mamy okazję spotkać łosia. Poza walorami przyrodniczymi okolice parku pełne są wiosek, gdzie czas płynie inaczej niż w miastach. Warto przybyć tu z rowerem i pokręcić spokojnie po okolicy.
Nocleg nad Biebrzą
Podczas naszego urlopu nocowaliśmy w Dworku na Końcu Świata mieszczącym się w Kopytkowie. Nazwa to wcale nie przesada! Miejsce to znajduje się w samym sercu parku, skąd możemy od razu wyjść na pieszą wycieczkę w najdziksze zakamarki parku. Zdecydowaliśmy się na spanie pod namiotem, ze względu na niski koszt, no i możliwość pełniejszego obcowania z przyrodą. Nie żałujemy, wieczorne koncerty żab i poranne śpiewy ptaków nie można porównać z niczym innym! Jeśli nie lubimy namiotu Dworek na Końcu Świata oferuje również drewniane domki, które wyglądały na zadbane i przyjemne. Na miejscu znajduje się łazienka i toalety.
Właściciel chętnie podpowie, co możemy zobaczyć w Biebrzańskim Parku Narodowym i okolicy. Na miejscu jest możliwość zorganizowania np. spływu kajakowego, a jeśli jedziecie małym gronie, to właściciel pomoże zorganizować większą grupę wśród innych biwakujących – z pewnością jest taniej i weselej. Nam niestety nie udało się spłynąć Biebrzą, ze względu na deszczową pogodę. Jest okazja, żeby wrócić!
Kolejną atrakcją jest wyprawa na bagna, którą również można zorganizować od ręki. Jest to miejsce przyjazne rowerzystom i często gości turystów przemierzających trasę GreenVelo. Jeśli lubicie poobserwować zwierzęta to rewelacja, bo na terenie obiektu znajduje się wieża, z której można wypatrzeć nawet łosia.
Spanie pod namiotem nie jest takie złe jak się niektórym wydaje. Często opowiadacie, że jesteście za starzy, że kiedyś biwakowaliście, ale już nigdy więcej itd. Wyłażenie z namiotu może nie jest najprzyjemniejsze no i czasem odwiedzi nas jakiś robak, za to cena jest dużo niższa niż w hotelach i pensjonatach, co znacznie obniży koszty wycieczki. Jeśli jesteśmy dodatkowo autem to bajka! Wszystkie rzeczy trzymamy wtedy w samochodzie. Do namiotu wrzucamy materace dmuchane, poduszki nawet kołderkę i robi nam się niezłe łoże.
Pole namiotowe kosztowało nas całe 30 zł za dwie osoby za noc. A takie śniadanka serwowaliśmy przed intensywnym dniem 🙂
Niestety nie udało nam się zobaczyć jednego z najpopularniejszych miejsc odwiedzanych przez turystów – Twierdzy Osowiec. Godziny otwarcia były dla nas niemałym zaskoczeniem, także sprawdźcie dobrze, obecnie do Twierdzy Osowiec możecie wejść od 10:00 do 15:00. Na szczęście nie za bardzo nam zależało.
Jeśli zatęsknicie za miejskim gwarem, możecie wybrać się na wycieczkę rowerową do Augustowa. To 35 km w jedną stronę, ale dość przyjemną trasą drogą asfaltową, będącą częścią GreenVelo. Do miasta prowadziła nas legendarna piosenka “Augustowskie Noce” i głód, ale tłumy bardzo szybko nas odstraszyły. Zjedliśmy w restauracji “Ogródek pod Jabłoniami”, która znajduje się przy brzegu rzeki Netta. Było na prawdę pysznie, co zrekompensowało trochę hałas i gwar Augustowa. Zobaczyliśmy legendarny Kanał Augustowski, który faktycznie robi wrażenie i czaruje zwłaszcza poza miastem.
Na pewno wrócimy do Biebrzańskiego Parku Narodowego! Tym razem będziemy więcej leżeć na leżaczku z książką w ręku! Choć chęć doświadczenia wszystkiego jest ogromna. My musimy nauczyć się odpoczywać, tak nie robiąc nic szczególnego. Na Podlasiu poczułam się bardzo szczęśliwa, a każda komórka mojego ciała mówiła, że jest harmonia. To na pewno nie ostatnia nasza wizyta w tej części Polski. Slow life na całego.